Norah |
Wysłany: Sob 11:36, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Od razu ostrzegam, że ta część opowiadania nie wyszła mi zbyt dobrze. Zgaduję, że sporo błędów się tu pojawi, ale niestety nie mam pojęcia, jak mogłabym je poprawić. Liczę na waszą pomoc i za wszelkie poprawki dziękuję.
* * *
- Cześć – powiedział mężczyzna, widząc wchodzącego chłopaka – szukał ciebie… - nie dokończył, gdyż Maciek - bo tak miał na imię młodzieniec, uciszył go, wyciągając ku niemu rozłożoną dłoń, co miała oznaczać, by zamilkł. Zrobił to, nigdy nie pytał o nic, wiedział, czym może się to skończyć. Mimo, iż był od niego starszy to Maciek stał się liderem, nie bez powodu. Nie wiedział tylko, jak tak młody i przystojny chłopak może być, aż tak oschły w stosunku do innych. Widocznie nie można być idealnym. Trzeba jednak przyznać, że rzeczywiście Maciek obdarowany był niezwykłą urodą. Jego ciemne włosy, które układały się niesfornie nad czołem, zawsze połyskiwały w promieniach słonecznych. Brązowy kolor tęczówek, skrywanyj za ciemnymi rzęsami, miał w sobie coś tajemniczego, chociaż ten wspaniały efekt psuło zazwyczaj jego zimne spojrzenie, które mówiło mniej więcej „Słuchaj mnie, a może poświęcę ci mój cenny czas”. Ładnie wymodelowany brzuch i tak samo dobrze zarysowane mięśnie rąk, tworzyły z niego ideał chłopaka, przynajmniej pod względem wyglądu. Ten wysoki młodzieniec szedł szybko, nie tracąc czasu na rozglądanie się, ominął mężczyznę, nawet na niego nie spojrzawszy i udał się do windy. Dzisiaj miał jeszcze dużo do zrobienia., całkowicie poświęcał się swojej pracy.
Wejście windy właśnie się zamykało, gdy z korytarza wybiegła dziewczyna o długich, blond włosach, krzycząc
- Chwila, moment, jeszcze ja! – uniemożliwiła zamknięcie windy, wkładając czubek buta w już niewielką przestrzeń pomiędzy dwoma stronami metalowych drzwi. Wyglądała dość śmiesznie, z rozczochranymi włosami i zbyt długą grzywką oraz wygniecionym ubraniem. Winda ponownie otworzyła się i blondynka weszła spokojnie do środka, chłopak natomiast przewrócił pobłażliwie oczami.
- Na, które piętro? – spytała dziewczyna, spoglądając w stronę Maćka
- Dziesiąte – odpowiedział krótko chłopak, wpatrując się w przestrzeń przed nim
- Jaki zbieg okoliczności, ja też właśnie na to samo piętro. Tak właściwie poszłabym schodami, ale niestety jestem spóźniona i… - blondyn nie słuchał jej, przycisnął guzik z liczbą dziesięć i zaczął obserwację zmieniającego się numerka.
- A pan gdzie idzie? – spytała z zaciekawieniem dziewczyna, nie spuszczając wzroku z Maćka. Ten jednak spojrzał na nią, wpatrując się przez chwilę w jej zielone oczy, po czym powrócił do poprzedniej czynności, nie odpowiadając.
- Hm? – nieznajoma widocznie się niecierpliwiła. Szatynowi przeszło przez myśl, że muszą wymienić windy, te są stanowczo za wolne. Przez następne dwie sekundy panowała cisza, dopóki między siódmym, a ósmym piętrem coś nie skrzypnęło. Winda zatrzymała się gwałtownie, zwalając z nóg młodą kobietę, Maciek zdążył złapać się barierki, co go uratowało przed upadkiem. Teraz był już pewien, że tę windę należy niezwłocznie wymienić. Chłopak nie zamierzał pomóc dziewczynie wstać, poczekał, aż sama to zrobi
- Zatrzymała się? - tym razem nie mógł już zignorować jej pytania
- Najwyraźniej tak – powiedział niezbyt przyjaznym tonem
- Nie, to niemożliwe, ja muszę wyjść. Halo! Jest tam kto?! – dziewczyna zaczęła walić pięściami w metal i wykrzykiwać różne zdania
- Pomocy! – jęknęła nieco głośniej
- To nic nie da – stwierdził obojętnie chłopak, opierając się o ścianę
- A to niby czemu? – spytała zielonooka, spoglądając na towarzysza i czekając na odpowiedź - Bo jedyną osobą pracującą w tych godzinach jest mężczyzna na dole – chłopak zdawał się być opanowany, jednak wewnątrz wszystko mówiło mu, że jak najszybciej musi wydostać się z tej głupiej windy. Co z projektem? Gdyby było to popołudnie, wszyscy byliby już w pracy i na pewno ktoś zauważyłby, że jedna z wind nie działa. Czy w tych czasach nie było dziwne, aby w tak nowoczesnym budynku zamontować tak stare windy? Do tego jeszcze jego nadajnik został wczoraj na stole z papierami i dobrze wiedział, że popełnił błąd, nie zabierając go wczorajszego wieczoru. A może ta dziewczyna ma nadajnik?
- Masz nadajnik? – spytał szatyn
- Mów mi Lena – młodzieńca akurat w tej chwili najmniej obchodziło, jak ma zwracać się do niej
- Masz, czy nie? – nie co zirytowany, spytał ją ponownie.
- Nie! – dziewczyna zsunęła się po ścianie i opadła na podłogę
- Gdybym miała, myślisz, że nie skorzystałabym z niego w tej chwili?! – no dobrze, ona także ma słabe nerwy, cóż, chyba będą zdani na własne towarzystwo, przynajmniej jakiś czas
- Maciek – burknął blondyn siadając obok dziewczyny.
- Skąd wiesz, że nikogo nie ma? – dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę, odgarniając jasne pasma włosów za ucho
- Pracuję tu – powiedział zgodnie z prawdą Maciek, nie mając zamiaru otwierać się przed nieznajomą
- Tak? Jako kto? Może jesteś jakimś informatykiem, albo ochroniarzem, albo… - młodzieniec przerwał jej
- Wolałem już, kiedy byłaś opryskliwa – stwierdził
- Dziwny z ciebie gość, więc, jak, kim jesteś? – spytała ponownie
- Człowiekiem – „Czy ona musi być taka ciekawa, lepiej by było gdyby zamilkła na chwilę”, te właśnie słowa zagościły w umyśle chłopaka
- Dobrze wiesz, że nie o to pytam
- Nie? A o co? – chłopak najwyraźniej drwił sobie z niej
- Ehh… niemiły jesteś, wiesz?
- Czy ty na prawdę nie możesz na chwilę zamilknąć?
- Czemu miałabym to robić? – dziewczyna najwyraźniej nie załapała aluzji
- Żebym w końcu miał spokój – chłopak westchnął
- W porządku – zielonooka wstała, w ręce wciąż trzymała metalowy krążek wielkości pierścionka (w dzisiejszych czasach każdy korzystał z tego typu urządzeń, był to hologram za pomocą, którego można było odtworzyć pliki z komputera, po wciśnięciu niewielkiego guzika na powierzchni metalu) teraz włożyła go do kieszeni przy spódniczce.
- Kurcze, jak ja wyglądam, nawet nie miałam czasu się porządnie ubrać – stwierdziła, przyglądając się swojemu odbiciu w jednym z luster, które znajdowało się na każdej ścianie windy
- Miałaś siedzieć cicho
- Oj, najmocniej przepraszam wielmożnego pana – powiedziała sarkastycznie blondynka
- Dobra, widzę, że na nic zdają się moje prośby…
- To były prośby? Nie chcę w takim razie słyszeć od ciebie rozkazów… nigdy – dodała po chwili zastanowienia Lena
- Nie martw się, nie będzie takiej potrzeby – Maciek był znudzony, i to bardzo
Popatrzył na dziewczynę, teraz próbowała wyprostować spódniczkę, która marszczyła się w niektórych miejscach
- Nie lepiej byłoby ją wyprasować? – szatyn obserwował dziewczynę, zaklinając się w duchu, że wsiadł właśnie do tej windy. Jakby nie mógł skorzystać z innej, która była zaledwie kilka metrów dalej.
- Uwierz mi, zrobiłabym to, gdybym tylko miała czas. – dziewczyna przestała prostować ubranie. Teraz zajęła się włosami, przeczesała je palcami i zebrała grzywkę do góry, następnie wzięła czarną wsuwkę, która przypięta była do spódnicy i spięła nią włosy.
- Ehh… i jak?
- Fatalnie – chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwała Lena, popatrzyła wrogo na szatyna, ale nie odezwała się
- Dlaczego ci się tak spieszy? – chłopak podtrzymywał rozmowę, może nie była ona zbyt ciekawa, ale lepsze to, niż siedzenie w ciszy, bo co niby innego mógł robić? Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie rozgada się zbytnio, tego wprost nie cierpiał, gdy ktoś gadał bez końca o czymś niemającym konkretnego celu.
- To mój pierwszy dzień w pracy – chłopak spojrzał na nią z nieukrywanym zainteresowaniem. Właśnie przypomniało mu się, że firma, dla której on pracuje miała przysłać jedną ze swoich osób do pomocy
- Asystentka, tak? – dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie, ale za chwilę na jej twarzy pojawił się uśmiech
- Dobrze poinformowani są tutejsi pracownicy…
Maciek siedząc na ziemi, oparł ręce na kolanach i spuścił głowę na dół. Czuł spojrzenie dziewczyny na sobie, jednak nie odezwał się. Ściągnął swoją czarną kurtkę i położył ją na podłogę, tym samym ukazując swój tatuaż na lewym ramieniu. Przez chwilę jego spojrzenie zetknęło się z jej, ale po chwili wrócił do poprzedniej pozycji
- Masz ładne oczy – powiedziała Lena. Maciek spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Nie pamiętał już, kiedy ktoś ostatnio powiedział mu jakiś komplement, ta dziewczyna była niezwykła, taka nieprzewidywalna.
- Jesteś dziwna – tym razem to dziewczyna uśmiechnęła się, ukazując swoje białe zęby
- Dobrze mi z tym. – w tej chwili obydwoje zamilkli. Słychać było cichy chrzęst i winda ruszyła
- W końcu! – wykrzyknęła dziewczyna, a chłopak tylko wstał i sięgnął po kurtkę, aby po chwili wyjść ze znienawidzonej przez niego windy. Ruszył szybkim krokiem w stronę gabinetu, nie patrzył na Lenę, po prostu poszedł sobie.
Usiadł na fotelu przy biurku i spojrzał na zegarek, którego obsługa jak na tak małe urządzenie była niezwykle trudna, zważając na to, że ilość zadań wykonywanych przez ten mechanizm nie była mała. Było dwadzieścia minut po ósmej, miał już ogromne opóźnienie.. W tym momencie usłyszał pukanie i do biura weszła Lena.
- Co?! – krzyknęła na wejściu, spojrzawszy na chłopaka
- To jakiś żart, no nie? Nie pracujesz na tej posadzie? – dziewczyna nie ukrywała zdziwienia, podeszła do biurka, opierając obie dłonie na stoliku
- Wręcz przeciwnie, pracuję właśnie na TEJ POSADZIE – blondyn podkreślił dwa ostatnie słowa. –…wejdź do systemu i wprowadź poprawki w pierwszej części projektu
- Już?
- A co ty myślałaś? Że będziesz siedzieć bezczynnie?
- Ale ja…
- Zrób to, co ci powiedziałem – chłopak przeglądając papiery nawet na nią nie spojrzał
- Eeee… ok. – ta współpraca nie zaczęła się zbyt dobrze.
* * *
Od razu powiadamiam, że opowiadanie jest kilkuczęściowe, a ja zamieszczam tu fragmentami, ponieważ, gdybym włożyła całość na raz to chyba nikomu by się tego czytać nie chciało. Zresztą nawet jeszcze nie mam gotowej całości, więc co tu dużo pisać... Pozdrawiam wszystkich użytkowników. |
|
Norah |
Wysłany: Sob 10:17, 16 Lut 2008 Temat postu: Re: Za bramą |
|
Robroq napisał: Pozwolisz, że nieco przeanalizuję twoje opowiadanie? |
Na to liczę xD
Robroq napisał: Napisz coś więcej o tej kopule? W jaki sposób chroni, z czego jest wykonana, itp. |
Uwierz mi, napisałabym, gdybym tylko potrafiła. Nigdy nie radziłam sobie z opisami (podobnie jak z interpunkcją), co można łatwo zauważyć czytając moje poprzednie prace. Jakieś 80% to same dialogi, no i nadal sporo dialogów występuje w moich opowiadaniach, ale na razie tego nie widać...
Robroq napisał: Po pierwsze: nie samo 2044 , ale 2044 roku Na pewno każdy się domysla, że to rok, ale w literaturze musisz pisać wszystko ze szczegółami.
Po drugie: powinno być "... zdolności; zdolności ..." albo "... zdolności. Zdolnosci ..." |
Dzięki, na pewno ta informacja przyda mi się na przyszłość xD
Robroq napisał: Powtórzenie. |
Tak to jest jak się nie czyta tekstu po 2x
Robroq napisał: Raczej wyszła za mąż ... |
No cóż, już poprawiam
Robroq napisał: Dlatego to jedno słowo, a nie dwa. |
Musiałam kliknąć spację przez przypadek...
Robroq napisał: Błąd logiczny: Jest rok 2059. Chłopak ma 22 lata, a więc urodził się w 2037 roku. Czyli w 2044 roku, kiedy nastapił owy wybuch, miał lat 7, a nie 5. Diabeł tkwi w szczegółach : |
No tak, wiedziałam, że tu gdzieś namotałam, po tyle razy zmieniałam te daty niezdecydowana, która dać, że w końcu sama się pogubiłam xD W każdym bądź razie chłopak powinien mieć teraz 20 lat... znaczy w momencie, gdy czytelnik to czyta...
Robroq napisał: Pod koniec prowadzisz narrację w formie pytań, na które częściowo odpowiadasz, a na niektóre zapewne dasz odpowiedzi później. Troszkę to wygląda jakby narrator był świadkiem opisywanych wydarzeń i zdawał relację. Czy tak jest? Na początku narracja ma troszkę inny rodzaj. |
Chodziło mi o to, aby przy czytaniu miało się wrażenie, że tą historię ktoś nam opowiada, ale nie bardzo mi to wyszło xP
Robroq napisał: Kilka błędów interpunkcyjnych. |
I tego nigdy się nie pozbędę, normalnie koszmar z tą interpunkcją xD
Robroq napisał: Poza tym fabuła interesująca. Napisz coś więcej.
Mam nadzieję, że moje rozważania pomogły. W końcu jestesmy tu, aby sobie nawzajem pomagać Ja też liczę na taką pomoc przy moich kolejnych opowiadaniach.
Pozdrawiam! |
Dzięki za opinię i analizę tekstu, na pewno mi pomogłeś, a co do twoich tekstów to tam nie ma co poprawiać, no przynajmniej ja z moimi niewielkimi umiejętnościami pisania nie jestem w stanie wykryć błędów xD
Nie wiem tylko czy wstawiać tekst po poprawkach, a jeśli tak to czy mam edytować poprzedni post, czy napisać w nowym? No dobra, mniejsza, jeszcze raz dzięki za poprawki, a następny fragment wstawię, jak już trochę więcej napisze... |
|
Norah |
Wysłany: Pią 16:38, 15 Lut 2008 Temat postu: Za bramą [LO] [NZ] |
|
Rok 2059. Pod koniec wojny 10-letniej, która zaczęła się dwadzieścia pięć lat temu wszystko uległo zniszczeniu. Ludzie stworzyli fortecę, która ocaliła ich od śmierci. Żyją zaledwie na połowie powierzchni ziemskiej, skrywając się pod ogromną kopułą. Tam stworzyli swoją siedzibę, bojąc się wyjść po za bramę miasta. Ludzkość rozpoczęła swoją działalność od samego początku, technologia poszła gwałtownie do przodu. Nowe pokolenie zyskało wiedzę, którą wykorzystują w codziennym życiu. Roboty i inne urządzenia elektroniczne nie robią na nikim wrażenia, żyje się inaczej, wraz z otoczeniem zmienili się ludzie. Nikt nie wierzy w cuda, wszyscy polegają jedynie na technologii. Dla ludzkości nie ma czegoś takiego jak magia. A jednak, na ziemi żyją ludzie nazywani przez siebie samych wybrańcami. Są nimi ci, którzy przetrwali wybuch w 2044 nie kryjąc się za metalowym sklepieniem i zyskali nadzwyczajne zdolności, zdolności kinetyczne i nie tylko. Ukrywają jednak swoje moce, nie pozwalają, aby normalni ludzie posiedli wiedzę o takich jak oni, w tych czasach informacje o ich istnieniu mogłyby okazać się zgubne. Niewielka grupa, która ocalała w jakiś sposób przedostała się do miasta i żyją wraz z innymi, którzy nieświadomi są tego, iż mimo wielkich zniszczeń za fortecą stworzoną przez nich kryje się inna rzeczywistość.
Wewnątrz kopuły toczy się życie… miasto przypomina świat przedstawiony w starych filmach Science Fiction. Powstały nowe pojazdy, elektronika jest jedynym źródłem dającym życie milionom ludzi. Mimo, iż populacja zmalała o jakieś 60% ludzie potrafią o wiele więcej niż można by było się spodziewać.
Był słoneczny poranek, sztuczne promienie słoneczne i widok nieba stworzony przez naukowców przedstawiał widok łudząco podobny do prawdziwego oblicza sklepienia niebieskiego. Młody chłopak mijał kolejnego robota stworzonego z blachy i kabli. Drzwi do budynku otworzyły się ukazując wspaniały przykład ludzkiego postępu. Chłopak postawił krok naprzód, zatrzymując swój wzrok na starszym mężczyźnie. Nie przywiązywał wagi do znajomości. Nie rozmawiał z nikim. Dlaczego? Czy nie posiadał rodziny? Pieniędzy? Nie, ten chłopak miał i jedno, i drugie. Mieszkał w dużym apartamencie, w nowo wybudowanym wieżowcu. Miał ogromną, bogatą rodzinę. Ojciec biznesmen. Matka, dość znana projektantka mody. Siostra? Tak, miał ją, brata również. Ona, najstarsza z rodzeństwa, ożeniła się z pewnym dżentelmenem z dobrej dzielnicy, a brat? On studiował w Akademii Artystycznej. Więc, czego brakowało temu chłopakowi? Brakowało mu tego, co najważniejsze, brakowało mu uczuć. Jego serce stało się nieczułe na cierpienie innych, dlaczego on jeden z tej rodziny wyróżniał się właśnie tym? Na to pytanie, nie potrafi odpowiedzieć, żadna osoba z jego otoczenia, natomiast on sam, czerpiąc z tego przyjemność, milczy. Swój sekret schował gdzieś głęboko w pamięci, tam gdzie obca dłoń ludzka nie ma prawa wstępu. Więc kim był nasz bohater? Co robił, gdzie pracował? Otóż, po przeprowadzce, niecały rok temu, zaczął pracę nad nowym projektem. Ten dwudziestodwuletni młodzieniec, pochłonięty obowiązkami, nie utrzymywał kontaktu ze starymi znajomymi, nie spotykał nikogo, prócz swoich klientów. Nie dla tego, że nie miał czasu, on po prostu nie chciał z nikim się zaprzyjaźniać. Samotnik pozbawiony serca. Tak można było o nim powiedzieć w kilku słowach.
Należał do grupy wybranych, nikt o tym nie wiedział, nie wiedzieli o tym nawet najbliżsi. Miał zaledwie 5 lat, gdy nastąpił wybuch, jedyne, co pamiętał to ogromny strach i jasna poświata, która oślepiała swym blaskiem. Z tej niewielkiej grupy to on zyskał największą siłę, ale tak naprawdę nie wiedział, na co mogłaby ona mu się przydać.
Mam nadzieję, że nie wyszło, aż tak źle, to jest dopiero sam początek (ledwo jedna strona w wordzie, taki jakby prolog). Jeśli ktoś zdoła przeczytać ten fragment to wstawię resztę (jak na razie mam jakieś 5 stron tylko). |
|